Trudne związki?

0
320

Od dwóch dni zasiadam przed komputerem z myślą, że coś napiszę, ale właściwie nie wiem, co pisać. Szczerze mówiąc sytuacja w moim życiu zmienia się niemalże z minuty na minutę. Raz jest względnie dobrze, za chwilę trzęsie mnie z rozpaczy. Pociesza mnie myśl, że już niedługo. 7.11 mój brat jedzie na miesiąc do szpitala. Rehabilitacja, te sprawy. Później ma przyjechać tato na czas nieokreślony. To znaczy ten jego przyjazd to nasze pobożne życzenie z mamą, ale mam nadzieję, że dojdzie do skutku. Niczego bardziej teraz nie pragnę, jak tego. Wszystko się uspokoi, wyciszy, będzie dobrze.
Jakoś optymistycznie patrzę teraz w przyszłość. Pomimo tych wszystkich ostatnich niepowodzeń, czuję że się uda.
Jedynie mam w sobie straszny żal, może i do samej siebie. Zawsze bałam się tego, iż moje problemy w domu odbiją się na moim ewentualnym związku. I poniekąd tak jest. Nie potrafię śmiać się do Kuby, kiedy coś jest nie tak. I wciąż Go zadręczam, wciąż mu o wszystkim mówię i jest mi z tym strasznie źle. Są chwile, że ciężko mi z tym wytrzymać. Wiem, że Go to męczy, ma prawo mieć tego dość, dlatego jest mi źle. Ale jeszcze tylko dwa tygodnie i mam nadzieję, że wszystko się zmieni. Chociaż po części i już nie będę musiała męczyć Kuby. Jestem mu strasznie wdzięczna za to, że znosi wszystko dzielnie. Poza jedną ostatnią niepotrzebną kłótnią, cały czas mnie wspiera i się nie skarży! Tyle już wysłuchał, tyle przeszedł razem ze mną i wciąż przy mnie jest i się mną opiekuje. Głaszcze po głowie, całuje po oczach, przytula. Drobne gesty, ale tak strasznie pomagają!

Skoro jestem już przy temacie związków, etc… Naszło mnie dzisiaj na przemyślenia. Z moich obserwacji wynika, iż większość dziewczyn z mojego środowiska jest nieszczęśliwych. Wciąż kłócą się z chłopakami, Ci je wręcz poniżają, wyzywają, źle traktują. Wiecznie jakieś problemy. Ja tego nie doświadczam. Owszem kłócę się z Kubą czasami, ale bez przesady. Szanujemy się wzajemnie i nigdy nie dochodziło do wyzywania się, przeklinania na siebie.
Czasami tak się zastanawiam, czy ja tylko trafiam na złe momenty w związkach koleżanek, czy one rzeczywiście mają ciężkie życie ze swoimi facetami? I jak to jest w innych związkach? Czysta ciekawość, nic więcej. Oczywiście nikomu nie życzę źle. Wręcz przeciwnie. Zawsze chcę dla wszystkich jak najlepiej. Jakoś tak mam, że chcę wszystkich obdarowywać szczęściem, cały świat, wszystkich dookoła.

Dzisiaj krótko, bo jest już na tyle późno, że marzę tylko o cieplutkim, mięciutkim łóżeczku. Tylko jeszcze ramię Kuby by się przydało, bo nie mogę się sama ułożyć… i nie ma kto pogłaskać i uśpić…