Jak się coś pierniczy, to na wszystkich frontach – z Kubą, w domu…
W sumie jedne problemy są po to, żeby rozwiązać poprzednie, żeby zapomnieć, uświadomić sobie, że czasem nie warto się kłócić, obrażać.
Teraz łatwo mi przychodzi pisanie, bo swoje wypłakałam, uspokoiłam się i żałuję niektórych rzeczy. Ale wiele też mnie boli, choć wiem, że nie powinnam tego pamiętać, bo oni-faceci dużo mówią, a niewiele z tego tak naprawdę myślą. I wmawiam to sobie usilnie i wierzę w to, ale jestem wściekła.
Moja kochana Mama. Gdyby nie Ona, zginęłabym w tym okrutnym świecie. Choć się czasem kłócimy, nie zgadzamy, krzyczymy na siebie, to jednak z Nią jestem w stanie pogodzić się w kilka sekund po wielkiej kłótni. I z Nią też ‘przechodzę’ każdą inną kłótnię, do której doszło między mną, a kimś innym, jak np. dziś z Kubą.
Byłam rozżalona, wściekła na Niego, że nie zostanie pięć minut dłużej, żeby wyjaśnić, nie odprowadziłam Go do drzwi przez Jego zawziętość, ale to nic… Nieważne. Mało istotne. Chcę spokoju, w domu. Chcę zasnąć, przeżyć jutrzejszy dzień i znów się uśmiechnąć.
Jedyne co teraz czuję to ogromną wściekłość i żal za te wszystkie wypowiedziane słowa z mojej i Kuby strony. Boli mnie jeszcze to, że w takich momentach, jak dzisiaj jawię się Kubie, jako słaba psychicznie, z brakiem dystansu do siebie istota! Nie widzi tego, jak wiele razy głupio żartuje na mój temat, na temat mojego wyglądu, na temat innych dziewczyn. I o ile mam nastrój na takie głupoty, o ile w domu wszystko gra, o ile chcę śmieję się razem z Nim i odpłacam mu pięknym za nadobne. I bawi mnie to wtedy. Potrafię się śmiać z siebie, wiele razy to robię. Ale w ostatnich dniach naprawdę brakuje mi jakiejkolwiek chęci na głupoty. Potrzebuję trochę SPOKOJU, którego w domu ostatnio nie zaznaję i zrozumienia. Nic więcej. I wiem, że mogę to u Kuby znaleźć, tylko za dużo było ostatnio wszystkiego. Jego roznosi energia i chce mnie nią zarazić, ale w sposób zbyt, żeby nie powiedzieć nachalny, bo to złe słowo. Nie narzuca mi się ze swoją pozytywną energią, tylko po prostu nie jestem w stanie jej tyle przyjąć. Nie bawią mnie niektóre rzeczy tak bardzo, jak jeszcze dwa, trzy tygodnie temu, kiedy wszystko było dobrze… Coś się zepsuło (nie związanego z Kubą, broń Boże), nie wróciło jeszcze do żadnej normy, więc potrzeba troszkę, naprawdę niewiele czasu, żeby się ułożyło.
Czy ja tak wiele chcę? Spokoju, wyciszenia, stabilizacji…
Chęć do głupich żartów wróci, tak jak zawsze, bo bycie z Nim jest dość specyficzne, ale ja kocham tą specyfikę. Tą “innością” mnie oczarował. Tylko…kłótnia nie pomaga. Jego silne, bezpieczne ramiona pomagają…
Dżem – Czarny chleb i czarna kawa.